
Pamiętam to jak dziś. Rzuciłem etat, zarejestrowałem firmę i miałem w głowie genialny plan. Marek, świeżo upieczony przedsiębiorca z branży budowlanej. Pełen zapału, ale z niemal pustym kontem. Potrzebowałem na start małej koparki i dostawczaka. Bez tego ani rusz. Z moim idealnie przygotowanym biznesplanem poszedłem do banku. Chyba nie muszę opisywać miny doradcy, kiedy usłyszał, że firma działa od tygodnia. Śmiech na sali. Wróciłem do domu kompletnie załamany. Myślałem, że to koniec, zanim w ogóle zacząłem.
Spis Treści
ToggleI wtedy, przeglądając internet, natknąłem się na hasło: leasing dla nowych firm. Brzmiało jak jakaś marketingowa ściema, ale byłem zdesperowany. Zacząłem czytać i powoli w mojej głowie zapalała się lampka. Może to jest właśnie ta droga? Może to jest ta szansa?
Dla wielu startujących przedsiębiorców, takich jak ja wtedy, bank jest jak twierdza nie do zdobycia. Nie masz historii kredytowej firmy, nie masz obrotów, nie masz zabezpieczeń. Koniec rozmowy. I właśnie w tym momencie pojawia się on – leasing dla nowych firm. To nie jest żadne magiczne rozwiązanie, ale realne wsparcie dla tych, którzy mają pomysł i determinację, ale brakuje im kapitału na start.
Dlaczego to działa? Bo firma leasingowa patrzy na to inaczej. Dla nich głównym zabezpieczeniem jest ten samochód czy ta maszyna, którą chcesz wziąć. To ich własność, więc ryzyko jest mniejsze. Jasne, sprawdzają cię, ale rozmowa jest zupełnie inna. Pytają o plan, o doświadczenie, o to, na czym chcesz zarabiać. Czułem, że ktoś w końcu nie traktuje mnie jak marzyciela, tylko jak partnera w biznesie. To była ogromna ulga.
Korzyści? Jest ich cała masa. Po pierwsze, nie zamrażasz całej gotówki, której na początku i tak masz jak na lekarstwo. Płacisz co miesiąc ratę, a sprzęt już na ciebie zarabia. Po drugie, te raty wrzucasz w koszty, więc płacisz mniejszy podatek. Dla jednoosobowej działalności to naprawdę spora różnica. Po trzecie, procedury są o niebo prostsze i szybsze. W moim przypadku od złożenia wniosku do odbioru kluczyków do dostawczaka minęło kilka dni, a nie tygodni. To pozwoliło mi złapać pierwsze zlecenie i ruszyć z kopyta.
Jak już zacząłem drążyć temat, okazało się, że są różne rodzaje leasingu. Na początku te nazwy brzmiały dla mnie jak czarna magia, ale w gruncie rzeczy to proste. Musisz sobie odpowiedzieć na jedno pytanie: czy chcesz, żeby ten sprzęt był na końcu twój, czy wolisz go wymienić na nowy?
Większość wybiera leasing operacyjny. Ja też tak zrobiłem. To trochę jak wynajem. Sprzęt formalnie należy do firmy leasingowej, a ty płacisz za jego używanie. Całą ratę wrzucasz w koszty. Po trzech czy czterech latach umowa się kończy i masz wybór: możesz wykupić auto za symboliczną kwotę, oddać je i wziąć nowe w kolejnym leasingu, albo po prostu zakończyć współpracę. To super elastyczne rozwiązanie. Idealny leasing dla nowych firm, które działają w branżach, gdzie technologia szybko się starzeje. Na przykład taki leasing sprzętu IT dla świeżo założonej firmy to strzał w dziesiątkę.
Jest też leasing finansowy. Tutaj od początku traktuje się sprzęt tak, jakby był twój. Wpisujesz go do swoich aktywów, amortyzujesz, a po spłacie ostatniej raty automatycznie staje się twoją własnością. W koszty wrzucasz tylko część odsetkową raty i właśnie tę amortyzację. To opcja dla tych, co wiedzą, że chcą daną maszynę na lata i planują jej pełne przejęcie.
A, i słyszałem jeszcze o czymś takim jak leasing zwrotny. To ciekawe, gdy masz już jakiś wartościowy sprzęt, ale nagle potrzebujesz gotówki. Sprzedajesz go firmie leasingowej i od razu bierzesz go od niej w leasing. Masz pieniądze na koncie i dalej używasz swojej maszyny. Sprytne.
No dobra, ale jak uzyskać leasing dla nowej firmy bez historii kredytowej? To pytanie spędzało mi sen z powiek. Okazało się, że nie jest tak strasznie. Oczywiście, nikt nie da ci sprzętu za setki tysięcy złotych na piękne oczy. Firmy leasingowe muszą jakoś ocenić ryzyko. Ale, co ważne, są gotowe dać szansę.
Czego ode mnie chcieli? Przede wszystkim dokumentów firmowych – NIP, REGON, wpis do CEIDG. To standard. Do tego dowód osobisty. Kluczowy był jednak biznesplan. Nie musiał to być elaborat na sto stron, ale kilka kartek z konkretami: co będę robił, dla kogo, jakie mam prognozy przychodów. To pokazało, że moja decyzja o firmie jest przemyślana. Ponieważ nie miałem historii firmowej, sprawdzili moją prywatną historię w BIK. Na szczęście tam było czysto. To był mój duży atut.
A co z wkładem własnym? W internecie pełno jest reklam typu „leasing od pierwszego dnia działalności bez wkładu własnego”. Bądźmy realistami. To rzadkość. W przypadku leasingu dla nowych firm, jakaś wpłata początkowa jest prawie zawsze wymagana. To dla nich sygnał, że też ryzykujesz swoimi pieniędzmi i traktujesz biznes poważnie. Zazwyczaj jest to od 5% do 20% wartości sprzętu. Ja musiałem wpłacić 10% i uważam, że to były dobrze wydane pieniądze, bo dzięki temu dostałem lepsze warunki i niższe raty.
Wybór firmy leasingowej to ważna decyzja. Nie kieruj się tylko najniższą ratą w reklamie. Diabeł tkwi w szczegółach. Ja na początku wysłałem zapytania do kilku największych graczy. Odpowiedzi były różne. Niektóre firmy miały specjalne pakiety startowe i dedykowanych doradców. To dobry znak. Warto też zajrzeć na stronę Związku Polskiego Leasingu, żeby zobaczyć, kto jest sprawdzonym i wiarygodnym graczem na rynku.
Robiąc porównanie ofert leasingu dla nowych spółek czy JDG, zwróć uwagę na kilka rzeczy. Sprawdź całkowity koszt, czyli sumę wszystkich rat, wpłaty własnej i kwoty wykupu. Zapytaj o dodatkowe opłaty, prowizje i koszty ubezpieczenia. Czasem leasingodawca narzuca swojego ubezpieczyciela, co nie zawsze jest korzystne. Dowiedz się, co się stanie, jeśli będziesz miał przejściowe problemy z płatnością. Elastyczność partnera w takiej sytuacji jest na wagę złota.
Ja ostatecznie skorzystałem z pomocy niezależnego brokera leasingowego. To była świetna decyzja. Gość znał rynek na wylot i od razu wiedział, które firmy leasingowe dla nowych firm bez wkładu własnego (lub z niskim wkładem) mają najlepsze warunki i które w ogóle chcą rozmawiać ze startupami. Zaoszczędziłem masę czasu i nerwów.
Choć leasing dla nowych firm był dla mnie wybawieniem, warto pamiętać, że to tylko jedno z narzędzi. Szczególnie na początku dobrze jest rozejrzeć się za innymi opcjami. Może kwalifikujesz się na jakąś mikropożyczkę z funduszy unijnych? Mają często preferencyjne warunki. Sprawdź portal Funduszy Europejskich. Jeśli wystawiasz faktury z długim terminem płatności, pomyśl o faktoringu. To świetny sposób na poprawę płynności.
Są też różne dotacje i programy wsparcia. To często bezzwrotna kasa, która może dać potężnego kopa na starcie. Wymaga to trochę wysiłku i dobrego biznesplanu, ale gra jest warta świeczki. Więcej o tym, jak zdobyć takie wsparcie, możesz poczytać w artykule o dofinansowaniach dla młodych przedsiębiorców. Łącząc różne formy finansowania, budujesz stabilniejszy fundament dla swojej firmy. Leasing samochodów dla nowych firm jest super, ale co z resztą? Pomyśl o tym. Może zainteresuje Cię też temat leasingu samochodu na firmę w szerszym ujęciu.
Patrząc z perspektywy czasu, leasing dla nowych firm był kluczową decyzją, która pozwoliła mojej firmie wystartować. Bez tego pewnie dalej siedziałbym na etacie i tylko marzył o własnym biznesie. To narzędzie, które daje dostęp do nowoczesnego sprzętu bez konieczności posiadania ogromnych oszczędności. To szansa na rozwój, elastyczność i optymalizację podatkową. Czasem trudno jest znaleźć leasing bez wkładu własnego, ale nawet mała wpłata otwiera wiele drzwi.
Jeśli jesteś na początku swojej drogi, nie poddawaj się po pierwszym niepowodzeniu w banku. Przeanalizuj oferty, przygotuj solidny plan i rozmawiaj. Pytaj, negocjuj. Pamiętaj, że leasing dla nowych firm to nie prezent, ale potężna dźwignia, która – mądrze użyta – może wynieść Twój biznes na zupełnie nowy poziom. Trzymam za Ciebie kciuki!
Copyright 2025. All rights reserved powered by naturoda.eu