Pamiętam jak dziś, jak mój wujek został radnym w naszej małej gminie. Ludzie na wsi szeptali, że teraz to się ustawił, że 'pensja radnego’ to kokosy. A ja widziałem go, jak po godzinach w swojej normalnej pracy, siedział nad stertą papierów, jeździł na spotkania z mieszkańcami, którzy mieli pretensje o dziurawą drogę i wiecznie dzwonił jego telefon. Kiedyś zapytałem go wprost o te 'kokosy’. Zaśmiał się i powiedział, żebym sam sprawdził, co to jest ta słynna dieta radnego gminy. I sprawdziłem. I powiem wam szczerze, to o wiele bardziej skomplikowane, niż się wszystkim wydaje. To nie jest żadna pensja, a rekompensata za poświęcony czas i poniesione koszty. Dlatego postanowiłem napisać ten artykuł. Żeby raz na zawsze wyjaśnić, ile naprawdę wynosi dieta radnego gminy, kto i na jakich zasadach ją ustala i z jakimi obowiązkami finansowymi się to wiąże. Zapnijcie pasy, bo wchodzimy w świat lokalnych finansów, uchwał i przepisów, które dotyczą każdego z nas, chociaż często nie zdajemy sobie z tego sprawy. Bo prawda jest taka, że dieta radnego gminy to temat rzeka, który budzi ogromne emocje.
Spis Treści
ToggleNo dobrze, zacznijmy od podstaw, bo bez tego ani rusz. Pieniądze dla radnych nie biorą się z kapelusza. Cały system opiera się na twardych przepisach prawa. Kiedy sam zacząłem tego szukać, myślałem, że to będzie proste. Nic bardziej mylnego. Głównym dokumentem, który w ogóle pozwala na coś takiego jak dieta radnego gminy, jest Ustawa z dnia 8 marca 1990 r. o samorządzie gminnym. To taka biblia dla każdego samorządowca. Można ją znaleźć w internecie, na stronach rządowych jak polskie prawo. Konkretnie artykuł 25 tej ustawy mówi, że radnemu przysługuje dieta oraz zwrot kosztów podróży służbowych. Proste? Tylko z pozoru.
Ustawa mówi, że się należy, ale nie mówi ile. I tu zaczynają się schody. To pole do popisu dla innego dokumentu – Rozporządzenia Rady Ministrów. To właśnie ten akt prawny określa maksymalną wysokość diet, czyli górną granicę, której nikt nie może przekroczyć. To swego rodzaju bezpiecznik, żeby lokalni politycy nie przyznawali sobie bajońskich sum. Ale nawet to nie jest koniec. Ostateczną, konkretną kwotę ustala… sama rada gminy w specjalnej uchwale. Tak, dobrze czytacie. To radni sami sobie ustalają, ile pieniędzy będą otrzymywać, oczywiście w granicach wyznaczonych przez to rozporządzenie. To właśnie ta podstawa prawna diety radnego gminnego jest tak skonstruowana – daje pewną elastyczność, ale też rodzi pokusy i kontrowersje. Bo kto ustala wysokość diety radnego gminy? No właśnie oni sami. I to jest często punkt zapalny w lokalnych społecznościach. Cała ta procedura ma na celu dostosowanie świadczeń do realiów danej gminy, ale czasem prowadzi do niezdrowych sytuacji. Warto też wiedzieć, że nad tym wszystkim czuwają Regionalne Izby Obrachunkowe, takie finansowe CBA dla samorządów. One sprawdzają, czy uchwały są zgodne z prawem, i potrafią uchylić decyzje radnych, jeśli ci za bardzo popłyną z wysokością swojej diety radnego gminy.
To jest pytanie, które elektryzuje wszystkich. Ile wynosi dieta radnego gminy w 2024 roku? Odpowiedź brzmi: to zależy. I to od wielu rzeczy. Nie ma jednej, stałej kwoty dla całej Polski. Wysokość diety jest powiązana z tak zwaną kwotą bazową, określaną co roku w ustawie budżetowej dla najważniejszych osób w państwie. To od tej kwoty liczy się maksymalna wysokość diety radnego gminy, która nie może przekroczyć jej 2,4-krotności. W ostatnich latach dało to maksymalny pułap w okolicach 4294 zł brutto. Ale uwaga! To jest absolutny maksymum, osiągalny tylko w największych miastach i tylko dla przewodniczącego rady.
W praktyce kluczowa jest wielkość gminy. Wyobraźcie sobie małą, wiejską gminę gdzieś na Mazurach, która ma 5 tysięcy mieszkańców. A teraz pomyślcie o Warszawie czy Krakowie. Logiczne jest, że obowiązki, skala problemów i koszty życia są zupełnie inne. Dlatego przepisy dzielą gminy na trzy kategorie:
To sprawia, że dieta radnego gminy w małej miejscowości może wynosić kilkaset złotych, podczas gdy w metropolii kilka tysięcy. To całkiem spore zróżnicowanie. Niedawno były też spore zmiany w diecie radnych gminy 2023, kiedy to podniesiono te limity, co oczywiście wywołało falę dyskusji, zwłaszcza w kontekście inflacji i rosnących kosztów życia.
Do tego dochodzi jeszcze jedna ważna rzecz – funkcja w radzie. Zwykły radny, szeregowy członek, dostanie mniej. Więcej otrzyma wiceprzewodniczący, a najwięcej przewodniczący rady. To logiczne, bo dieta przewodniczącego rady gminy ma rekompensować znacznie większy nakład pracy – prowadzenie sesji, reprezentowanie rady na zewnątrz, organizacja pracy. Zazwyczaj przewodniczący może dostać 100% stawki ustalonej dla danej gminy, wiceprzewodniczący około 85-90%, a reszta radnych w okolicach 75%. Ostateczne proporcje i kwoty, jak już wspominałem, określa ta słynna uchwała rady gminy w sprawie diet radnych. Dlatego właśnie dieta radnego gminy jest tak różna w zależności od tego, gdzie mieszkamy.
Okej, wiemy już mniej więcej ile, ale teraz pytanie za co dokładnie? Czy dieta radnego gminy to stała 'pensja’ wypłacana co miesiąc bez względu na wszystko? Absolutnie nie. To świadczenie jest ściśle powiązane z aktywnością. Zasady wypłacania diet radnym gminy są bardzo precyzyjnie określone we wspomnianej już uchwale. Zazwyczaj pieniądze wypłacane są raz w miesiącu, z dołu, po podliczeniu całej aktywności.
Żeby dostać całą kasę, radny musi się napracować. To nie jest tak, że kasa leci za samo bycie na liście. Trzeba chodzić na sesje rady, które czasem ciągną się godzinami, siedzieć na często nudnawych posiedzeniach komisji, gdzie wałkują szczegóły planów i budżetów. Czasem trzeba też brać udział w jakichś zespołach roboczych. W urzędzie gminy jest specjalna osoba, najczęściej z biura rady, która prowadzi taką listę obecności. Skrupulatnie odhacza, kto był, a kogo nie było.
A co jeśli radny się nie pojawi? Wtedy w grę wchodzą potrącenia. Jeśli nieobecność jest nieusprawiedliwiona, dieta radnego gminy jest obcinana. I to całkiem dotkliwie. Uchwały często przewidują potrącenie na przykład 20% czy 25% diety za każdą opuszczoną sesję lub posiedzenie komisji. Czasem dwie nieobecności w miesiącu mogą oznaczać utratę połowy diety. To ma mobilizować radnych do pracy i być swego rodzaju batem na leniwych. Cały mechanizm, czyli obliczanie diety radnego gminy, jest więc oparty na prostym systemie: pracujesz – dostajesz, nie pracujesz – nie dostajesz, albo dostajesz znacznie mniej. I to chyba jest uczciwe.
Pieniądze to jedno, a podatki to drugie. To temat, który potrafi przyprawić o ból głowy każdego. Jak to jest z opodatkowaniem diety radnego gminy? Generalnie tak, od diety radnego gminy płaci się podatek dochodowy (PIT). Ale jest jeden bardzo ważny wyjątek, który wiele ułatwia.
Istnieje coś takiego jak kwota wolna od podatku przeznaczona specjalnie dla diet. Obecnie wynosi ona 3000 zł rocznie. Co to oznacza w praktyce? Jeśli suma diet, które radny otrzymał w ciągu całego roku, nie przekroczy 3000 zł, to nie zapłaci od tego ani złotówki podatku. To duża ulga, zwłaszcza dla radnych z najmniejszych gmin, gdzie ich miesięczna dieta radnego gminy to często 300-400 zł. W ich przypadku roczny dochód z diet często mieści się w tym limicie.
A co, jeśli ktoś przekroczy ten próg? Wtedy podatek płaci się tylko od nadwyżki. Wyjaśnijmy to na chłopski rozum. Załóżmy, że twój wujek radny dostaje 500 zł diety miesięcznie. Przez pierwsze 6 miesięcy jego łączna dieta wyniesie 3000 zł (6 x 500 zł) i będzie w całości wolna od podatku. Ale w siódmym miesiącu, kiedy dostanie kolejne 500 zł, cała ta kwota będzie już opodatkowana. I tak już do końca roku. To urząd gminy, jako płatnik, jest odpowiedzialny za obliczenie i pobranie zaliczki na podatek od tej nadwyżki. Radny nie musi się tym martwić w ciągu roku. Dopiero na początku kolejnego roku dostaje z urzędu informację PIT-R, na której jest całe podsumowanie. Tą kwotę musi potem uwzględnić w swoim rocznym zeznaniu PIT-37. Więc tak, relacja radny a PIT istnieje, ale dzięki tej kwocie wolnej jest trochę mniej bolesna. Mimo wszystko, każda dieta radnego gminy powinna być rozważana w kontekście obowiązków podatkowych.
To kolejne pytanie, które rodzi masę nieporozumień. Czy dieta radnego jest oskładkowana? Czy lata bycia radnym wliczają się do emerytury? Krótka odpowiedź: na emeryturę z diety nie odłożysz. I to jest fundamentalna sprawa, o której wiele osób nie wie.
Generalnie, dieta radnego gminy nie jest objęta obowiązkowymi składkami na ubezpieczenia społeczne, czyli emerytalne, rentowe i chorobowe. To dlatego, że dieta nie jest traktowana jak wynagrodzenie za pracę, tylko jako zwrot kosztów i rekompensata za utracony czas. W praktyce oznacza to, że nawet jeśli ktoś jest radnym przez 20 lat, to te lata nie liczą mu się do stażu pracy, który uprawnia do emerytury. To ważna informacja, bo obala mit radnego jako osoby na państwowym wikcie z pełnymi świadczeniami. Jeśli radny nie pracuje nigdzie indziej na etacie lub nie prowadzi działalności, to z tytułu samej diety nie buduje swojego kapitału emerytalnego. Relacja radny a ZUS w kontekście składek społecznych w zasadzie nie istnieje.
Ale jest jedno „ale”. I dotyczy ono ubezpieczenia zdrowotnego. Tutaj sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Od diety radnego gminy obowiązkowo odprowadza się składkę na ubezpieczenie zdrowotne (do NFZ). Gmina, wypłacając dietę, potrąca z niej odpowiedni procent i przekazuje do ZUS, który potem rozlicza się z NFZ. Dzieje się tak od każdej złotówki diety, niezależnie od kwoty wolnej od podatku. Czyli nawet jeśli radny dostaje 200 zł diety miesięcznie, to i tak składka zdrowotna jest od tego potrącana. Wyjątkiem są sytuacje, gdy radny ma już inny tytuł do ubezpieczenia, na przykład pracuje na umowę o pracę, jest emerytem, rencistą albo rolnikiem w KRUS. Wtedy jego głównym płatnikiem składki zdrowotnej jest pracodawca lub ZUS/KRUS, a dieta radnego gminy jest dodatkowym tytułem. To trochę skomplikowane, ale najważniejsze do zapamiętania jest to: dieta radnego gminy a składki ZUS to głównie składka zdrowotna, a nie emerytalna.
Teoria to jedno, ale życie samorządowca to codzienne, praktyczne problemy. Jest kilka kwestii, które zawsze wracają jak bumerang w dyskusjach o diecie radnego gminy.
Często myli się dietę ze zwrotem kosztów za delegacje. Wyobraźcie sobie, że radnego wysyłają na ważne szkolenie do Warszawy. Dieta radnego gminy nie pokrywa mu kosztów pociągu, hotelu i jedzenia na miejscu. To jest osobna sprawa. Za taką podróż służbową należy mu się zwrot faktycznie poniesionych kosztów, na podstawie przedstawionych biletów i faktur. To nie są dodatkowe pieniądze do kieszeni, a jedynie zwrot tego, co wydał. Czasem też pojawia się porównanie: dieta radnego gminy a ryczałt za pełnienie funkcji. Dieta jest z założenia zryczałtowaną kwotą na pokrycie ogólnych kosztów, bez potrzeby pokazywania każdego paragonu za paliwo czy kawę kupioną na spotkaniu z mieszkańcami.
Inna ważna sprawa to zwolnienie z pracy. Radny ma ustawowe prawo do zwolnienia z pracy zawodowej na czas sesji czy posiedzeń komisji. Pracodawca musi go puścić i co ważne, za ten czas radny zachowuje prawo do normalnego wynagrodzenia w swojej firmie. Brzmi dobrze, ale w praktyce bywa różnie. Wyobraźcie sobie, że pracujecie w małej, prywatnej firmie i co chwila prosicie szefa o wolne. Prawo was chroni, ale atmosfera w pracy może się popsuć. To jeden z ukrytych kosztów bycia radnym, którego żadna dieta radnego gminy nie zrekompensuje.
Wokół tych tematów narosło wiele mitów i kontrowersji. Dlatego tak ważną rolę odgrywają wspomniane już Regionalne Izby Obrachunkowe (RIO), które można znaleźć na stronach rządowych. To one są strażnikiem finansowej dyscypliny w samorządach. Gdy w jakiejś gminie radni przegłosują sobie zbyt wysoką dietę, RIO może taką uchwałę unieważnić. Ich interpretacje i opinie są kluczowe dla zachowania przejrzystości i legalności wydatków publicznych, w tym tych na diety.
Kiedy patrzę na to wszystko z perspektywy czasu i rozmów z moim wujkiem, dochodzę do jednego wniosku. Dieta radnego gminy to nie jest wynagrodzenie za pracę, a jedynie częściowa rekompensata. Za poświęcony czas, za paliwo, za telefony, za nerwy. Czy te pieniądze są tego warte? To już każdy musi ocenić sam. Z pewnością nie są to kwoty, dla których zostaje się milionerem, zwłaszcza w mniejszych gminach. Pełnienie funkcji radnego to przede wszystkim służba i praca społeczna. A dieta radnego gminy ma po prostu sprawić, żeby ta służba nie oznaczała dokładania do interesu z własnej kieszeni. Mam nadzieję, że ten tekst pomógł wam zrozumieć ten skomplikowany, ale ważny element naszej lokalnej demokracji.
Copyright 2025. All rights reserved powered by naturoda.eu