Pamiętam jak dziś ten ucisk w żołądku, kiedy każdego ranka musiałam wciskać się w sztywny, biurowy kostium. Garsonka, która krępowała ruchy, niewygodne szpilki i to ciągłe uczucie, że jestem w przebraniu, a nie w ubraniu. Koszmar. Przełom nastąpił, gdy zmieniłam pracę i po raz pierwszy usłyszałam magiczne słowa: „u nas nie ma dress code’u”. To była wolność! Wtedy na nowo odkryłam i zakochałam się w czymś, co wydawało mi się takie oczywiste, a jednak było rewolucją – w stylu casual. To coś więcej niż tylko moda, to filozofia życia. Filozofia, która mówi: bądź sobą, czuj się dobrze, żyj wygodnie. Jeśli też masz dość udawania i chcesz, żeby Twoje ubrania wreszcie zaczęły z Tobą współpracować, to zapraszam do mojego świata. Opowiem Ci wszystko o tym, jak stworzyć i nosić swobodne zestawy, które krzyczą „to ja!”, a nie „tego wymagała ode mnie sytuacja”.
Spis Treści
ToggleNo właśnie, często słyszymy to określenie, ale co ono właściwie znaczy? Dla mnie odpowiedź jest prosta. To ta chwila, kiedy wracasz do domu po ciężkim dniu, zrzucasz z siebie te wszystkie formalne ciuchy i wskakujesz w ulubione, lekko przetarte jeansy i miękki T-shirt. Czujesz tę ulgę? To rozluźnienie? No właśnie. A teraz wyobraź sobie, że możesz czuć się tak przez cały dzień. To jest dla mnie esencja stylu casual. To nie jest lenistwo ani bylejakość. To świadomy wybór komfortu, luzu i autentyczności.
To moda, która nie krzyczy, a mówi. Mówi, że cenisz sobie swobodę, że nie musisz niczego udowadniać sztywnym kołnierzykiem. To ubrania, które żyją razem z Tobą – idą z Tobą na spacer, na kawę z przyjaciółką, na zakupy i na spontaniczną wycieczkę za miasto. To po prostu moda codzienna w najlepszym wydaniu.
Żeby zrozumieć, jak wielką rewolucją był styl casual, trzeba cofnąć się w czasie. Kiedyś podział był prosty: ubranie robocze i ubranie odświętne. Nikt nie myślał o czymś pomiędzy. Aż tu nagle, gdzieś w połowie XX wieku, wszystko zaczęło się zmieniać. Młodzi ludzie mieli dość sztywnych zasad swoich rodziców. Zaczęli pożyczać elementy ze świata sportu i odzieży roboczej. Jeansy, noszone wcześniej przez robotników, stały się symbolem buntu. T-shirt, który był przecież bielizną, za sprawą takich ikon jak Marlon Brando czy James Dean wyszedł na ulice i stał się manifestem. To było coś niesamowitego! Ludzie pokazali, że chcą wolności, również w ubiorze. I tak, krok po kroku, styl casual przestał być domeną młodzieżowych subkultur, a stał się najpopularniejszym sposobem ubierania na świecie.
I wiecie co? Ta jego uniwersalność jest wspaniała. Bo pasuje każdemu. Niezależnie od tego, czy masz 20, 40 czy 60 lat. Niezależnie od figury. To styl, który można niesamowicie personalizować, mieszać, dopasowywać do siebie. I właśnie dlatego go tak kochamy. Pozwala nam być sobą.
Chociaż kocham swobodę, to muszę podkreślić jedno: styl casual to nie jest to samo co wyciągnięty dres i poplamiona bluza (chociaż w domu, czemu nie!). To jest swoboda, ale kontrolowana. Taka, która wygląda dobrze. Moja główna zasada? Jakość i dopasowanie. Nawet najprostszy biały T-shirt będzie wyglądał milion razy lepiej, jeśli będzie z dobrej bawełny i będzie dobrze leżał. To samo z jeansami. Lepiej mieć jedną, idealnie dopasowaną parę niż pięć, w których czujemy się tak sobie. To nie są trudne reguły, raczej wskazówki, które pomagają uniknąć efektu „wstałam i wyszłam”. Bo elegancja w stylu casual to właśnie dbałość o te detale.
Zastanawiasz się, jak się ubierać w stylu casual damskim, żeby zawsze mieć gotowy zestaw? To prostsze niż myślisz. Moja szafa opiera się na kilku kluczowych elementach, które można ze sobą dowolnie mieszać. To taka baza, która nigdy nie zawodzi.
Zacznijmy od góry. Moja szafa to królestwo T-shirtów. Mam ich chyba z dwadzieścia, ale i tak najczęściej chodzę w trzech ulubionych: białym, czarnym i szarym. Idealnie skrojone, z dobrej, mięsistej bawełny. Do tego kilka swetrów – jeden duży, otulający kardigan w beżowym kolorze, jeden klasyczny, wełniany z okrągłym dekoltem i jeden kaszmirowy, który jest moją małą luksusową przyjemnością. No i bluzy, bo jak bez nich żyć? Mam jedną szarą z kapturem, która ratuje mnie w każdy gorszy dzień. Do tego dochodzą koszule – obowiązkowo jedna jeansowa, jedna w kratę (flanelowa, idealna na jesień!) i jedna biała, lniana na lato.
Jeśli chodzi o dół, to oczywiście jeansy. Znalezienie tej idealnej pary to jak wygrana na loterii. Przerobiłam już wszystkie fasony. Mom jeans, które kocham za wygodę, klasyczne proste nogawki i jedne czarne rurki, które wciąż mają specjalne miejsce w moim sercu. Oprócz jeansów, mam też chinosy – granatowe. Są świetną alternatywą, gdy chcę wyglądać trochę bardziej „porządnie”, ale nadal na luzie. Latem królują u mnie lniane spodnie i dzianinowe spódnice do połowy łydki.
Okrycia wierzchnie to moja wisienka na torcie. Jest coś magicznego w dotyku idealnie spranej, jeansowej katany. Mam też skórzaną ramoneskę, która dodaje pazura każdej, nawet najprostszej stylizacji. Na jesień niezastąpiona jest parka, a klasyczny, beżowy trencz to inwestycja na lata, która sprawdza się zawsze.
A buty? Buty do stylu casual damskie to przede wszystkim wygoda. Białe sneakersy to absolutna podstawa. Pasują do wszystkiego! Do tego trampki, skórzane botki na płaskim obcasie, mokasyny i latem espadryle. To w zupełności wystarczy, by stworzyć dziesiątki zestawów.
Muszę przyznać, że uwielbiam, kiedy mężczyzna potrafi dobrze ubrać się w stylu casual. To pokazuje pewność siebie i luz. Fundamenty męskiej garderoby są w sumie bardzo podobne do damskiej. Prostota, jakość, wygoda.
Podstawą są oczywiście T-shirty. Gładkie, w stonowanych kolorach. Do tego koszulki polo, które są świetnym kompromisem między luzem a elegancją. Niezbędne są też koszule – flanelowa w kratę, jeansowa i klasyczna, bawełniana typu button-down. Dobrze skrojony sweter z wełny merino w kolorze szarym lub granatowym to też strzał w dziesiątkę. No i bluza – prosta, bez wielkich napisów, najlepiej wkładana przez głowę.
Dół to oczywiście królestwo jeansów i chinosów. Klasyczne, proste jeansy w ciemnym kolorze i beżowe lub granatowe chinosy to baza, na której można zbudować praktycznie wszystko. Latem oczywiście szorty, ale takie o prostym kroju, kończące się tuż przed kolanem.
W kwestii okryć wierzchnich, męski styl casual męski na co dzień to klasyki: kurtka jeansowa, bomberka, może jakaś sportowa marynarka z tweedu na chłodniejsze dni. A buty? Dobrej jakości sneakersy, trampki, sztyblety i mokasyny. Tyle wystarczy, by mężczyzna wyglądał stylowo i czuł się komfortowo.
A potem przychodzi to zaproszenie. „Dress code: smart casual”. I co teraz? Też kiedyś panikowałam. Ale spokojnie, to nic strasznego. Wyobraź sobie swój ulubiony styl casual i po prostu podkręć go o jeden poziom elegancji. To właśnie smart casual. To taki pomost między pełnym luzem a formalnym strojem.
Czym się różni? Detalami. Zamiast zwykłego T-shirtu wybierasz jedwabną bluzkę lub koszulę z kołnierzykiem. Zamiast spranych jeansów – te w ciemnym kolorze bez przetarć, a jeszcze lepiej – chinosy lub eleganckie spodnie materiałowe. Sportowe sneakersy zamieniasz na skórzane mokasyny, botki na obcasie lub eleganckie baleriny. U panów sprawa wygląda podobnie: T-shirt zastępuje koszula, bluzę sportowa marynarka, a trampki – skórzane półbuty. Kluczem jest połączenie wygody casualu z elegancją bardziej formalnych elementów. Styl smart casual a casual różnice są subtelne, ale istotne. To po prostu bardziej „poskładana” wersja nas.
To idealne rozwiązanie do pracy w miejscach, gdzie nie ma sztywnego dress code’u, na rodzinne uroczystości czy spotkania biznesowe w luźniejszej atmosferze. Czujesz się komfortowo, ale wyglądasz profesjonalnie i z klasą.
Teoria teorią, ale najlepiej uczyć się na przykładach. Oto kilka moich sprawdzonych zestawów, które noszę na okrągło.
Moje biurowe stylizacje casual do pracy inspiracje czerpią z zasady „jednego eleganckiego elementu”. Zazwyczaj stawiam na ciemne jeansy o prostym kroju, do tego wkładam gładki, jedwabny top i na to zarzucam luźną marynarkę, na przykład w kratę. Do tego skórzane mokasyny i duża torba, która pomieści laptopa i milion innych rzeczy. Czuję się profesjonalnie, ale nie jestem przebrana.
Weekend to czas na totalny luz. Mój ulubiony zestaw to jeansy typu mom fit, biały T-shirt, rozpinany, oversizowy kardigan i białe trampki. To kwintesencja tego, co nosić na co dzień. Czasem, zwłaszcza wiosną, zamieniam spodnie na jeansową spódnicę i dodaję do tego bluzę. Prosto, wygodnie i zawsze na czasie. To jest właśnie kwintesencja prawdziwego street style casual.
Najlepsza randka w życiu? Miałam na sobie czarne rurki, jedwabny top na ramiączkach, ramoneskę i trampki. Czułam się swobodnie, czułam się sobą, i chyba o to chodziło. Na wyjścia lubię połączyć casual z czymś bardziej kobiecym. Ciemne jeansy, jakaś fajna bluzka w stylu casual, na przykład z ciekawym dekoltem, do tego botki na słupku i mała torebka na łańcuszku. To prosty sposób na styl casual z klasą.
Mój styl casual zmienia się razem z pogodą. Stylizacje casual na wiosnę to warstwy: T-shirt, na to lekki sweter, trencz i sneakersy. Latem żyję w lnianych koszulach, szortach i zwiewnych sukienkach, a na nogach mam sandały lub espadryle. Jesień to powrót do flanelowych koszul, grubych swetrów, parki i botków. A zima? Ciepły, wełniany płaszcz, grube swetry, ocieplane jeansy i solidne sztyblety. Podstawa jest ta sama, zmieniają się tylko materiały i warstwy.
Zaczęło się od tego, że nie mogłam zamknąć szafy. Ubrania dosłownie się z niej wylewały, a ja i tak „nie miałam się w co ubrać”. Znacie to? Wtedy odkryłam ideę szafy kapsułowej. To było olśnienie! Postanowiłam, że moja kapsułowa szafa styl casual będzie oparta na kilkunastu, może kilkudziesięciu elementach, które naprawdę kocham i które do siebie pasują. Zrobiłam wielkie porządki. Zostawiłam tylko te ubrania, które były dobrej jakości, w neutralnych kolorach i które idealnie na mnie leżały. Resztę sprzedałam lub oddałam. To była jedna z najlepszych decyzji w moim życiu! Teraz mam mniej ubrań, ale o wiele więcej możliwości.
Moja baza kolorystyczna to biele, czernie, szarości, beże i granat. To kolory, które pasują do wszystkiego i nigdy nie wychodzą z mody. Kolorowe akcenty wprowadzam za pomocą dodatków – apaszki, torebki, a czasem jednego elementu, jak czerwony sweter. Jeśli chodzi o materiały, jestem absolutną fanką naturalnych tkanin. Uwielbiam dotyk dobrej bawełny, miękkość kaszmiru i przewiewność lnu. Nic tak nie psuje dnia jak drapiący sweter czy koszula, w której się pocę. Inwestycja w jakość naprawdę się opłaca. Takie ubrania lepiej wyglądają, lepiej się noszą i służą latami.
Nawet najprostszy zestaw – jeansy i T-shirt – można podkręcić dodatkami. To one nadają charakteru. Mój zegarek po dziadku, skórzany pasek, duża, płócienna torba, delikatny złoty łańcuszek i okulary przeciwsłoneczne. To moi stali towarzysze. Nie trzeba mieć ich wiele, wystarczy kilka dobrze dobranych, by każda stylizacja nabrała indywidualnego rysu.
Często słyszę pytanie, czy w pewnym wieku „wypada” nosić jeansy i trampki. Moja odpowiedź brzmi: absolutnie tak! Moda nie ma metryki. Mądrość, a nie wiek, definiuje styl. Ubrania w stylu casual dla kobiet po 40 czy 50 to przede wszystkim świadomy wybór jakości. Zamiast pięciu tanich swetrów, lepiej mieć jeden kaszmirowy. Zamiast modnych przez jeden sezon jeansów, lepiej postawić na klasyczny, idealnie dopasowany model. Chinosy, jedwabne bluzki, dobrze skrojone marynarki, klasyczne trencze – to elementy, które budują dojrzałą elegancję w stylu casual. Chodzi o to, by podkreślać swoje atuty i czuć się fantastycznie we własnej skórze, a nie przebierać za nastolatkę.
Styl casual jest w tym względzie niesamowicie demokratyczny i uniwersalny. Daje pole do popisu każdemu, niezależnie od wieku, sylwetki czy trybu życia.
Pytacie mnie czasem, gdzie kupić ubrania w stylu casual. Odpowiedź nie jest prosta, bo szukam perełek wszędzie. Jeśli chodzi o idealne jeansy, to wiadomo, że pierwszym przystankiem jest Levi’s. Za klasyki w dobrym stylu odpowiadają takie marki jak Tommy Hilfiger czy Ralph Lauren, gdzie często można znaleźć świetne koszule czy swetry. Ale uwielbiam też sieciówki za ich szeroki wybór ubrań basic. Trzeba tylko umieć szukać i zawsze sprawdzać skład materiału na metce.
Coraz częściej kupuję też online, bo wybór jest ogromny. Zawsze jednak kieruję się jedną zasadą, której nauczyłam się na własnych błędach. Zanim kliknę „kupuję”, zadaję sobie pytanie: „Czy założę to co najmniej 30 razy?”. Jeśli odpowiedź brzmi „nie” albo „nie wiem”, odkładam. To pomaga budować świadomą garderobę i unikać impulsywnych zakupów. Kupujmy mniej, ale lepiej. To dobre dla planety, dla naszego portfela i dla naszego stylu.
Dla mnie styl casual to coś znacznie więcej niż ubrania. To zgoda na bycie sobą. To komfort, który daje pewność siebie. To wolność wyboru. Kiedy czujesz się dobrze w tym, co masz na sobie, inaczej idziesz przez świat. Jesteś bardziej zrelaksowana, bardziej otwarta, bardziej autentyczna.
Więc jeśli miałabym Wam dać jedną radę… to przestańcie się przebierać. Zacznijcie się ubierać. Dla siebie. Znajdźcie swoje idealne jeansy, swój ulubiony T-shirt, sweter, w którym czujecie się jak w objęciach. Bo prawdziwy styl casual rodzi się nie w sklepach, ale w naszej głowie – z akceptacji dla siebie i z miłości do wygody. I to jest w nim najpiękniejsze.
Copyright 2025. All rights reserved powered by naturoda.eu